Cześć, spotykam się z moim partnerem od około dwóch lat, ale nie mieszkamy razem ze względu na pracę i dzieci z poprzednich małżeństw.
Niedawno zmarła moja mama i chociaż nie utrzymywaliśmy kontaktu z powodu złego dzieciństwa. Kiedy się dowiedziałem, od razu skontaktowałem się z moim partnerem SMS-em, ponieważ był pierwszą osobą, z którą chciałem się skontaktować. Nie zadzwoniłem, ponieważ nadal miałem rodzinę w pobliżu i otrzymałem SMS-a, w którym wyraziłem szok i przeprosiny, że nie mogą teraz rozmawiać, był dzień powszedni. Powiedziałem, że rozumiem, że nadal mam tu rodzinę.
Mój partner skontaktował się ponownie 6 godzin później i przez SMS-a zapytał, jak się czuję, i powiedział, żebym zadzwonił, jeśli chcę porozmawiać. Wysłali mi kwiaty 2 dni później. Zadzwoniłem, żeby im za nie podziękować i chwilę rozmawialiśmy. To było 3 dni temu i od tego czasu nie miałem od nich żadnej wiadomości. Rozmawiamy codziennie.
Nie skontaktowałem się ze mną i oni nie skontaktowali się ze mną. Dziwne jest to, że nie zadali sobie trudu, aby przyjść i się ze mną spotkać lub nie pozostać w kontakcie, jak zwykle to robią. Nie chciałam rozmawiać, ale teraz, po 3 dniach braku od nich wiadomości, zastanawiam się jako osoba, która kogoś straciła, czy to ode mnie zależy nawiązanie kontaktu? Wtedy w pewnym sensie założyłem, że postarają się spotkać ze mną osobiście, bez mojego pytania? Mieszkamy godzinę drogi od siebie.
Mój tydzień dobiegł końca, jestem
Nie gniewam się, że nie zadali sobie trudu, żeby się ze mną spotkać, ale pojechałbym do nich, ale milczenie wydaje się dziwną reakcją? Czy to ode mnie zależy, czy się skontaktuję? Zostawiłam to na początku, bo radziłam sobie ze swoimi uczuciami, a teraz czuję się dziwnie, ten brak kontaktu.